W dobie spowodowanego suszą nieurodzaju postanowiłam ich nie wyrzucać.
Przeszukałam więc dokładnie wszystkie szafki, aż nagle natknęłam się na paczkę zielonej soczewicy.
- Eureka! - wykrzyknęłam w myślach i rozejrzałam wokoło, czy aby na pewno nikt mych myśli nie usłyszał.
- Uff! Teren czysty - stwierdziłam ze spokojem.
Gdy ochłonęłam, zrozumiałam jak bardzo przesadzam.
Przecież to miał być tylko pasztet! ;-)
CZAS: ok. 2 godz.
SKŁADNIKI:
- 350 g zielonej soczewicy
- 350 g ugotowanych warzyw
- 1 cebula, kilka grzybów suszonych
- 1 grahamka
- 50 ml oleju roślinnego
- 1 łyżeczka mielonego kminku
- 1 łyżeczka czosnku granulowanego
- 1-2 łyżeczki majeranku
- 1/2 świeżo startej gałki muszkatołowej
- 1/4 łyżeczki mielonego imbiru
- sól i pieprz do smaku
- 1 czubata łyżka mąki ziemniaczanej
- tłuszcz roślinny i bułka tarta do przygotowania brytfanki
2. Cebulę kroimy w kostkę i szklimy na oleju. Pod koniec smażenia dodajemy pokrojoną w kostkę grahamkę oraz namoczone (warto je wcześniej pokroić) grzyby.
3. Warzywa przepuszczamy przez maszynkę do mielenia.
4. Następnie mielimy cebulę z grahamką i grzybami, a na końcu ugotowaną i ostudzoną soczewicę.
5. Mieszamy wszystkie składniki i doprawiamy.
6. Masę zagęszczamy mąką ziemniaczaną. Jeszcze raz dokładnie mieszamy i przekładamy do wysmarowanej (u mnie olejem kokosowym) i oprószonej bułką tartą brytfanki.
7. Pieczemy przez godzinę w temp. 190-200 st. C.
8. Ok. 10-15 minut przed końcem pieczenia włączamy termoobieg.
1. Pasztet jest bardzo delikatny. Przed wyjęciem z brytfanki warto go ostudzić.
2. Nie dodałam wszystkich warzyw, które zostały mi z bulionu. Nie chciałam, poprzez nadmiar marchewki i pietruszki, "nie przesłodzić" wypieku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz