Kiedy dobiegała końca moja ostatnia petsitterska przygoda, postanowiłam przygotować strawę adekwatną dla styranej długą podróżą właścicielki mojej ulubionej kotki.
Chciałam, aby jedzenie było lekkie - bo a nuż Judu wcale nie będzie głodna ;) - i kompatybilne z panującą porą roku.
Zależało mi także, by kanwą posiłku były sezonowe, rodzime składniki.
Wybrałam się więc na bazar i po szybkim rekonesansie nabyłam młodą włoszczyznę, całkiem dorodny okaz kalafiora, aromatyczny koper i rozkosznie słodkie truskawki - substytut deseru ;)
Zestaw ten wydał mi się właściwy, by szybko udobruchać Judu przyzwyczajoną ostatnimi czasy do konsumpcji zanzibarskich kokosów prosto z palm i innych egzotycznych smakołyków.
Zupę przygotowałam wówczas korzystając z dobrodziejstwa, jakim jest Thermomix - długo omijane przeze mnie szerokim łukiem ustrojstwo, które doceniłam szykując różnej maści koktajle, musy owocowe oraz zupy.
Nadszedł czas, by odtworzyć przyrządzoną wówczas zupę w bardziej tradycyjnych warunkach. Przy użyciu garnka i blendera :)
CZAS: 1 - 1,5 godz.
SKŁADNIKI:
- 1 mały lub 1/2 większego kalafiora
- młoda włoszczyzna
- 2-3 ziemniaki
- koper
- młoda cebula
- bulion w kostce BIO
- olej roślinny
- sól
- pieprz
- woda
2. Pokrojoną na małe kawałki włoszczyznę (2-3 młode marchewki, białą część młodego pora, mikro-pietruszki i seler) wrzucamy do garnka, zalewamy wodą (ok. 1,25 l) i gotujemy.
3. Gdy woda się zagotuje, dodajemy bulion i gotujemy jeszcze przez ok. 15 minut.
4. W międzyczasie szklimy na oleju pokrojoną w kostkę cebulę.
5. Następnie wrzucamy rozdrobniony kalafior i pokrojone w kostkę ziemniaki. Gotujemy przez ok. 20 minut.
6. Dodajemy cebulę.
7. W trakcie gotowania wrzucamy do garnka liście selera oraz natkę pietruszki (wg uznania, ja dałam 3 gałązki selera i garść pietruszki).
8. Na koniec dodajemy posiekany koperek (ilość także wg uznania).
9. Studzimy zupę, aby nie stępić ostrzy blendera i miksujemy na jednolity krem.
10. Doprawiamy solą i świeżo mielonym pieprzem, delikatnie podgrzewamy i... podajemy!
1. Kiedy gotowałam tę zupę po raz pierwszy, wyszła seledynowa. Tym razem, z powodu większej ilości wszelkiej zieleniny, kolor wyszedł znacznie ciemniejszy.Smak chyba nawet lepszy niż podczas debiutu. Nie bójcie się więc i nie szczędźcie sprzedawanych z młodą włoszczyzną liści!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz